MOJA MAMA JEST ŻOŁNIERZEM – rozmowa z matkami, które postanowiły założyć mundur

Matki, żony, córki, a od niedawna również żołnierze. Dwie młode mieszkanki Ciechanowa, mimo obowiązków rodzicielskich, mimo poukładanego życia rodzinnego i zawodowego postanowiły coś zmienić w swoim życiu, spełnić marzenie z młodości i wstąpić w szeregi wojska.

Podczas ostatniej przysięgi wojskowej w 5. Mazowieckiej Brygadzie Obrony Terytorialnej im. st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza, wśród 133 żołnierzy, którzy wypowiedzieli słowa roty przysięgi było aż 30 kobiet, a wśród nich Julita Bloch, młoda matka wychowująca 9 – letnią córkę, pasjonatka dobrej książki, czynna zawodowo oraz Monika Achcińska, dojrzała mama trójki dzieci, fanka starego, dobrego kina a zawodowo doradca klienta w jednej z ciechanowskich firm. Obie łączy nie tylko macierzyństwo, ale także zamiłowanie do munduru.

Co spowodowało, że postanowiły wziąć „urlop” od roli matki na rzecz typowo męskiej profesji jaką jest żołnierka?

– „szesnastka” trochę była dla mnie takim właśnie „urlopem” od roli matki, ale nie był
to powód dla jakiego wstąpiłam w szeregi WOT, ja chciałam sprawdzić się w innej
roli, w roli żołnierza – mówi szer. Bloch. Dokładnie taki sam powód podaje szer.
Achcińska – a może jednak to jest właśnie to czego mi potrzeba… – dodaje.

Obie macie rodziny, jak Wasi bliscy, dzieci, partnerzy zareagowali na wieść o Waszej decyzji wstąpienia do wojska?

– Dzieci na pewno były bardzo ze mnie dumne, mimo iż był to dla Nich też ciężki okres. Partner twierdzi, że jest dumny, ale jednocześnie zły, że to nie On wstąpił w szeregi WOT. Na pewno był to bardzo ciężki okres również dla mojej Mamy, która bardzo to przeżyła, martwiła się o mnie – wspomina Pani Monika Achcińska.

U szer. Bloch było nieco inaczej – bliscy reagowali różnie… gratulowali lub pytali „ale po co Ci to”, mimo różnych opinii wszyscy trzymali za mnie mocno kciuki. Szkolenie trwało 16 dni ciągiem, przez ten czas nie widziałyście swoich rodzin, swoich dzieci. Jak wspominacie ten czas, jak dawałyście sobie radę z matczyną tęsknotą?

– Tęskniłam bardzo, nigdy do tej pory nie rozstawałam się z nimi na tak długo. Największy kryzys, gdzie byłam bliska zwątpieniu czy na pewno to jest moje miejsce, był dzień przed pętlą taktyczną, kiedy dowiedziałam się, że najmłodsza córka Maja ma zapalenie płuc i może trafić do szpitala – opowiada Pani Monika.

– Zajęć było sporo ,dopiero wieczorem mieliśmy chwilę, żeby skontaktować się z bliskimi i dowiedzieć się co słychać w domu, jak sobie radzą. Nie zawsze, usłyszane
wiadomości wprawiały w stan euforii… – śmieje się Pani Julita.

Opowiedzcie trochę o samym szkoleniu? Miałyście taryfę ulgową z racji płci? Był taki moment, że miałyście ochotę odpuścić i wrócić do dawnego życia?

– Szkolenie samo w sobie nie było bardzo ciężkie, wystarczyło się trochę zaaklimatyzować, chociaż nie był to łatwy dla mnie czas. Teraz, patrząc z perspektywy czasu, stwierdzam, że szkolenie było dobrze zorganizowane. Wiedzę,
którą zdobyłam i będę zdobywać przez następne 3 lata, zamierzam dobrze wykorzystać. Z racji płci nie miałyśmy taryfy ulgowej. Nie ma znaczenia czy jest się kobietą czy mężczyzną, żołnierz to żołnierz i każdy był traktowany tak samo. Myślę, że nie tylko ja miałam chwilowy kryzys typu "po co ja tu przyszłam. Szkolenie a życie codzienne to zderzenie dwóch innych światów ,ale nadal uważam,że to jedna z lepszych decyzji w moim życiu – mówi szer. Bloch

– wg mnie natomiast, jeżeli chodzi o samo szkolenie, nie było mi łatwo. Na taryfy ulgowe nikt nie liczył. Najtrudniejszy był pierwszy tydzień. Inny tryb życia, wszystko zaplanowane, tak naprawdę brak czasu na zebranie własnych myśli – opowiada szer. Achcińska.

14 kwietnia złożyłyście przysięgę…

– To jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu… Byłam dumna z siebie, że dotrwałam. Na pewno był stres jak wypadnę, co powie rodzina… Był też łzy, ale to już po przysiędze – relacjonuje Pani Monika

– tak samo jak u Moniki, była to jeden z najważniejszych chwil w moim życiu. Nie ma nic bardziej motywującego niż widzieć dumę w oczach własnego dziecka, dochodzi też duma z samej siebie ,bo dałam radę i mogę być tu gdzie jestem teraz – ze wzruszeniem opowiada pani Julita.

Do dotychczasowych obowiązków doszedł kolejny…Jak godzicie życie prywatne, wychowywanie dzieci, pracę ze służbą w wojsku?

– Tu przede wszystkim liczy się wsparcie domowników, ktoś moje obowiązki musi przejąć na czas mojej służby. Myślę, że nawet nieźle Im to wychodzi – z uśmiecham mówi Pani Monika.

Niestety dla Pani Julity nie jest to takie proste – pogodzenie tego wszystkiego wydaje się być kompletnym szaleństwem…- mówi nam pani Julita – ale póki co daję jakoś radę.

Co powiedziały byście innym kobietom, matkom, które chciałby spróbować własnych sił w mundurze, ale wahają się?

Szer. Bloch – ja zachęcam wszystkie panie do spróbowania swoich sił w WOT. Nie obiecuję, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie, ale to co przeżyjecie i czego się nauczycie zostanie w was na długo. Pamiętajcie, jesteśmy kobietami, ale nie jesteśmy gorsze!

Szer. Achcińska – warto spróbować, ale trzeba bardzo tego chcieć. To nie tylko te 16 dni rozłąki z najbliższymi, są jeszcze rotacje, poligony, dodatkowe szkolenia…, pot i brud a nawet łzy. Gdybym miała jeszcze raz podjąć taką decyzję, zdecydowałabym tak samo.

Dziękuję Wam bardzo za rozmowę, życzę sukcesów i powodzenia w dalszej służbie.

Rozmawiała
Aneta SZCZEPANIAK
Rzecznik prasowy
5. Mazowiecka Brygada Obrony Terytorialnej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*